Jesienią, w chłodne dni i jeszcze chłodniejsze wieczory lubię jeść potrawy treściwe i rozgrzewajace. Najlepsze są te na bazie warzyw (np. zupy kremy), koniecznie z lekką nutką pikanterii ;)
Ostatnio dostaliśmy od kuzynki K. słoiczek czerwonej pasty paprykowej własnej roboty i od razu się w niej zakochaliśmy. Była to adżika, słodko-pikantna pasta z papryki i pomidorów wywodząca się z kuchni kaukazkiej. Popularna w Gruzji, Turcji i Rosji. Tak nam posmakowała, że poprosiliśmy o przepis i produkujemy ją w niemalże hurtowych ilosciach ;)
Pasta ta jest idealna na jesień. Rozgrzewa, dostarcza witamin (polecam wykorzystać do jej przygotowania przecier z pomidorów z własnego ogrodu) i poprawia nastrój swoim pięknym kolorem. Świetnie się sprawdza jako dodatek do kanapek, tostów, tortilli, nachosów, ale też do mięs i makaronów.
Przepis podłączam pod Wyzwanie Kulinarne-domowy ketchup :)
Przepis podłączam pod Wyzwanie Kulinarne-domowy ketchup :)
Składniki na ok 4-5 słoików o pojemności 300 ml:
1,2 kg pomidorów
800 g papryki czerwonej
2-3 papryczki chili (w zależności od upodobań, możecie dać więcej)
0,5 kg marchewki
0,5 kg cebuli
5-6 ząbków czosnku
3 łyżki octu jabłkowego
2 łyżki cukru
2 łyżki oleju
1 łyżka soli
1 łyżka słodkiej papryki wędzonej (opcjonalnie)
odrobina pieprzu do smaku
Pomidory myjemy, paprykę i chili myjemy, pozbawiamy ogonków, cebulę i marchew obieramy. Następnie warzywa te koimy na mniejsze kawałki (pomidory ze skórą i gniazdami nasiennymi, paprykę z pestkami) i mielimy w maszynce do mielenia mięsa. Przekładamy do dużego grnka, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na małym ogniu bez przykrycia przez ok 1,5 godziny. Po tym czasie dodajemy olej, ocet, cukier, przyprawy (podane proporcje przypraw są orientacyjne, ponieważ zawsze dodaję "na oko". Przyprawcie wg własnych upodobań) i goujemy przez kolejną godzinę. Pod koniec gotowania (na ostatnie 10-15 minut) dodajemy przecisnięty przez praskę czosnek. Gotową, jeszcze gorącą pastę nakładamy do suchych, wyparzonych słoików, dobrze zakręcamy i stawiamy do góry dnem na min 12 godzin. Ja dodatkowo gotuję słoiki z zawartością 3 razy, w odstępach 24-godzinnych, aby mieć pewnosć, że nic się nie popsuje :)
Bardzo smacznie to wygląda, chętnie bym zjadła ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
To prawda, zachęca wyglądem :) Gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy, od razu wiedziałam, że będzie dobra :D
Usuńznam i lubię! kiedyś robiliśmy ją w hurtowych ilościach, wystarczało na całą zimę;)
OdpowiedzUsuńU nas to samo, ilosci hurtowe :)
UsuńUwielbiam adżikę! We Wrocławiu podają znakomitą w jednej z Armeńskich restauracji ^^
OdpowiedzUsuńO, super :) A w której? :)
UsuńUlubiona mojego męża, sama jednak jeszcze nigdy nie robiłam :)
OdpowiedzUsuńPolecam spróbować. Nie jest trudna w przygotowaniu :)
UsuńBardzo lubię takie pasty, są tysiące sposobów żeby je zimą, kiedy za oknem buro i ponuro, w kuchni wykorzystać...:-)
OdpowiedzUsuńO tak, to prawda :)
UsuńMoże polecisz mi jakąś?
Mmm smacznie to wygląda! A pomidory to moje ulubione warzywa! Ja bym takie coś na pewno dodawała do sosów do makaronu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam Cię również do siebie na bloga:
www.homemade-stories.blogspot.be
Ja najczęściej wyjadam prosto ze słoja :D Ale jest taki plan, żeby dodać jej do makaronu :)
UsuńLudzie, jak was nauczyć - prawdziwa adżika nie ma żadnych pomidorów!!!
OdpowiedzUsuńZrobiłam jak w przepisie i wyszło lekko gorzkie i kwaśne. Taki jest adżik? Czym mogę go odkwasnić? ��
OdpowiedzUsuńI to jest bardzo dobry przepis ja to robiłam 4lata temu
OdpowiedzUsuń